niedziela, 31 sierpnia 2025

Sierpień w obiektywie

Witajcie po długiej przerwie 😀

Przepraszam za nieobecność. Miałam odezwać się wcześniej, zaraz po powrocie do domu, ale nałożyło się trochę spraw i niestety nie udało mi się. Ale po kolei.

Powinnam napisać, że to połowa sierpnia w obiektywie...a czemu połowa? Bo zdjęcia są z drugiej połowy miesiąca, czyli od naszego wyjazdu na urlop. Z jakiegoś nieznanego mi powodu straciłam wszystkie zdjęcia jakie do tej pory zrobiłam. Jak wiecie w lipcu nabyłam nowy telefon i przez ten cały czas robiłam zdjęcia, część zamieściłam w poście lipiec w obiektywie. A tu nagle zdjęcia zniknęły...nie wiem dlaczego. Pewnie jako beztalencie techniczne, coś niechcący wcisnęłam i po zdjęciach... będzie więc tylko część urlopowa. Wiadomo w pierwszej chwili było mi smutno, że straciłam te zdjęcia. Tym bardziej że weekend przed wyjazdem byliśmy w naszym starym zoo i zrobiłam kilka fajnych zdjęć żabek w różnych kolorach i chciałam Wam je pokazać. No nic na pewno jeszcze kiedyś się wybierzemy więc nadrobię to dla Was 😘 

Teraz kilka słów o tym czemu dopiero prawie po tygodniu od powrotu z wakacji odzywam się do Was... pewnie część z Was pamięta, że moja starsza córka w tym roku skończyła szkołę podstawową. Było więc piękne świadectwo, naprawdę piękne a potem egzaminy. Wybór szkoły i oczekiwanie na wyniki.... jakież było nasze zdziwienie gdy córka nie dostała się do żadnego z wybranych przez siebie liceów. Musieliśmy więc wziąć udział w rekrutacji uzupełnieniającej i o zgrozo!ta sama historia. Nie będę pisać jak to bardzo źle wpłynęło na moją córkę,bo z pewnością się domyślacie... zostało więc " polowanie" na wolne miejsca w jakiejkolwiek szkole,bo nowy rok szkolny za pasem a dziecko nie ma szkoły. Wysłaliśmy więc masę wniosków do różnych techników,w dużej części nie były to wymarzone kierunki Martynki, ale plan zakładał że zaczepi się gdziekolwiek,a potem będziemy walczyć o przeniesienie do liceum...i wyobraźcie sobie, że 18 sierpnia gdy my spacerujemy sobie po deptaku w Darłówku do męża dzwoni sekretariat jednej ze szkół, że Martynka się dostała,ale trzeba szybko przynieść dokumenty. Mąż wytłumaczył naszą sytuację, więc dostaliśmy czas do wtorku 26 sierpnia do godziny 13. My i tak planowaliśmy powrót 26, ale był zamiar wyjechać później, może po obiedzie. A trzeba było wyjechać o 5 i już o 11:30 byłam z Martynką w szkole. Dostałyśmy skierowanie na badania,bo w technikum taki jest wymóg. Potem wiadomo nadrabianie sterty prania, uzupełnienie lodówki. A potem w czwartek około 13 telefon z liceum do którego chciała Martynka pójść, że zwolniło się miejsce i że może być przyjęta, tylko wiadomo dokumenty. W piątek więc szybko do technikum odebrać dokumenty, złożyć w liceum. No i w końcu mogliśmy pojechać po jakieś zeszyty i długopisy. Tak więc mocno dała nam się ta rekrutacja we znaki. Najważniejsze, że Martynka w końcu odżyła i wróciła do siebie. Ciężko patrzeć na swoje dziecko tak załamane,a nie ma się wpływu na taką sprawę. A najzabawniejsze jest to, że za rok powtórka bo młodsza będzie wybierać szkołę średnią. Szczerze mówiąc już się boję 🫣🫣😱

Zostaje jeszcze kwestia mojej pracy... więc nie dostałam zgody na skrócenie okresu wypowiedzenia i pracuje do końca września. Myślałam, że oferta pracy w szkole mi przepadnie ( i w jakimiś sensie przepadła, ale to tak zawiłe, że nie będę się rozpisywać), ale ostatecznie wszystko jakoś się ułożyło. Pewnie zastanawiacie się w jaki sposób. Otóż rano będę pracować w dotychczasowym miejscu,a potem na pół etatu w szkole. A od października na cały w szkole. Tak więc wrzesień będzie trochę ciężki i już z góry Was przepraszam gdybym nie była zbyt aktywna. Mam zamiar publikować przepisy,bo trochę ich zgromadziłam i nie chciałabym żeby były nieaktualne, tym bardziej że kilka dłuższych przerwy już mi się zdarzyło w tym roku,ale mogę nie odpowiadać na komentarze i bywać i Was. Mam jednak nadzieję, że uda mi się to wszystko jakoś ogarnąć bez straty dla kogokolwiek. 

Wiem trochę chaotyczny ten wpis, ale zawsze tak mam jak chce wszystko i dużo napisać. Mam nadzieję, że zbytnio Was nie zanudziłam 🤗 zapraszam do obejrzenia zdjęć, ostrzegam będzie ich dużo. Aż sama nie mogę się nadziwić, że znam to miasto na wylot a ciągle tyle zdjęć tam robię. 







To zdjęcie poniżej zrobiła moja Martynka, muszę przyznać że ma oko do pięknych kadrów 









W domu w którym mieszkaliśmy podczas urlopu,w ogrodzie takie piękne hortensje rosły.


Podczas pobytu mieliśmy naprawdę niezła pogodę ( w porównaniu do lipca można być powiedzieć że piękna), jedno dopołudnie było bardzo deszczowe. A potem wieczorem ze 4 burze przeszły,tego samego dnia. A kolejnego takie chmury się zbudowały.











" Stópka" mojej Marti 😃








Zamek w Darłowie , jeśli macie ochotę zobaczyć wnętrza to zapraszam na wpis Tutaj






Przepiękny zachód słońca nam się trafił!


















Oczywiście nie mogło zabraknąć lodów. Były kręcone śmietanowo - czekoladowe, włoskie śmietankowo - truskawkowe, kręcone mango i pistacja oraz włoskie jagodowe. I po raz pierwszy spróbowałam lodów lawendowych. Oczywiście byliśmy kilka razy na rybce, ale był też pyszny makaron 🤤
















No i na koniec wpisu oczywiście porcją absolutnej słodyczy czyli Nasza Bella 😀



















Sierpień nie był obfity we wpisy,bo było ich tylko 8 z czego kulinarnych 7. Liczę, że wrzesień będzie lepszy, ale daje sobie margines na ewentualne luki w nadawaniu. Wrzesień zwykle jest trochę chaotyczny,bo wiadomo po wakacjach trudno wrócić na odpowiednie tory, ale w tym roku będzie chyba jeszcze bardziej chaotyczny. Trzeba to przetrwać i potem liczę, że kolejne tygodnie będą spokojniejsze. Dziękuję za odwiedziny i za dotrwanie do końca tego długiego wpisu. Gorące pozdrowienia i udanego i mimo wszystko spokojnego września Wam życzę 😘😘😘 

środa, 13 sierpnia 2025

Kluski z dziurką w sosie " nawinie"

Dzień dobry 🙂 

Dziś zapraszam Was na przepis prawie cały w stylu zero waste. Stąd nazwa sos " nawinie", bo co mi wpadło do ręki wylądowało w sosie, ponieważ była potrzeba zużycia pewnych produktów,aby nic nie zalegało w lodówce gdy my wyjedziemy na urlop. Podobnie było z kalarepą, mąż kupił bo przecież będzie jadł i tak przeleżała w szufladzie w lodówce przez tydzień i ostatecznie wylądowała w sosie. Co moim zdaniem zadziałalo na korzyść sosu,bo zyskał słodszy smak. No i oczywiście przerobiłam ziemniaki z poprzedniego obiadu, chociaż oczywiście trochę musiałam dogotować. No chyba tak się na chwaliłam tego pomysłu, że skutecznie zachęcałam Was do przygotowania. Do czego serdecznie zapraszam 😃

To jest ostatni wpis na najbliższe dwa tygodnie. Jutro popołudniu wyjeżdżamy nad morze. Nie będę tutaj nic zamieszczać, odpowiadać na komentarze i do Was też nie będę zaglądać. Zresztą w ubiegłym tygodniu też było z tym kiepsko, za co bardzo przepraszam,ale jestem już tak zmęczona i fizycznie i psychicznie ( nadal nie wiem co z moim odejściem), że nie umiem wykrzesać z siebie i sił i entuzjazmu do czegokolwiek. Mam nadzieję, że po urlopie wrócę do jakiej takiej równowagi. Gorąco Was pozdrawiam i serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony komentarz 😘

Udanej środy i całej reszty sierpnia 😀 





Sos:

500 g mięsa mielonego z łopatki 

1 duża cebula 

2 ząbki czosnku 

1 mała kalarepa 

2 marchewki 

2 pomidory malinowe duże 

9 pieczarek marynowanych 

9 czarnych oliwek 

100 ml wody 

250 ml passaty pomidorowej 

3 łyżki oleju 

1 łyżka sosu sojowego 

1/2 łyżeczki papryki słodkiej mielonej

Sól pieprz do smaku 

Kluski z dziurką:

985 g ugotowanych ziemniaków 

Mąka ile zabierze ciasto - i mnie 225 g

2 jajka rozm M 

2 łyżeczki soli 



Sos:

Do malaksera przeliczyć cebulę, czosnek, marchewkę oraz kalarepę i rozdrobnić.

W dużym rondlu rozgrzać olej, dodać warzyw i zeszklić je. Dodać mięso i smażyć, aż zmieni kolor. 

W międzyczasie na tarce o grubych oczkach zetrzeć pomidora ( pomidora przekroić najpierw na pół). Dodać do garnka wraz z wodą. Przykryć pokrywką i zmniejszyć ogień i dusić zawartość. Po 15 minutach dodać posiekane pieczarki i oliwki. Wlać także passatę i dusić kolejne 10-15 minut. Następnie doprawić do smaku.

Kluski z dziurką:

Ziemniaki przecisnąć przez praskę. Wyrównać w misce, podzielić na 4 części i wyjąć jedna z nich. W to miejsce wsypać mąkę. Dodać resztę ziemniaków, sól oraz jajka i zagnieść na gładkie ciasto.

Uformować małe kulki wielkości orzecha włoskiego lub ciut większą. W każdej zrobić małą dziurkę. Gotować w osolonym wrzątku ( 2 minuty od wypłynięcia).

Podawać z sosem. Smacznego.