Witam.
Zanim podzielę się z Wami moim pierwszym przepisem ,zacznę od tego, że troszeczkę opowiem o sobie i o tym czego oczekuję po tym blogu. Jestem kobitką, która nieubłaganie zbliża się do 40-stki. Dokładnie brakuje mi do niej 2 lata.....przyszła więc pora aby się za siebie zabrać...znowu...czemu znowu? Ponieważ przeszło 5 lat temu również przeszłam podobną walkę i to naprawdę ze świetnym skutkiem. Zrzuciłam wtedy 20 kg. Ale po pierwsze byłam młodsza, po drugie byłam na innym etapie życia niż teraz....teraz przybrałam 15 kg z tego co wcześniej zgubiłam. I zaczyna mi to doskwierać, nie tylko z powodów estetycznych. Dlatego postanowiłam w ciągu roku w zdrowy i niezwariowany sposób osiągnąć wagę 70 kg. Czemu w niezwariowany??? bo ja jak się czegoś podejmę, zwłaszcza gdy ma to związek z gotowaniem to świruję na maksa. Mogłabym gotować i wstawiać przepisy...tak wstawiać, bo kiedyś już prowadziłam bloga z "chudszymi" danami. Niestety domena została zlikwidowana i blog przepadł. Tak więc podejmuję kolejną próbę prowadzenia bloga o zmienianiu nawyków żywieniowych- moich. Od razu zastrzegam, że nie jestem żadnym dietetykiem, lekarzem itd...jestem listonoszką po ekonomii 😋 wszystko wiec co tu się znajdzie to moje wymysły, które mnie służą. Co nie znaczy, że dla Was nie będą dobre. Trzeba się wsłuchać w siebie. Ja dopiero od jakiegoś czasu się tego nauczyłam. Że powinnam robić/jeść/gotować to co mnie służy, a nie to co jest modne. Dlatego każde konstruktywne rady wysłucham, być może przetestują, ale jeśli ktoś chce mi powiedzieć, że źle robię bo źle robię to niech od razu odpuści sobie hejt i nic nie wypisuje.
Jeszcze jedno zdanie odnoście pojawiania się postów. Będę starała się to robić w miarę możliwości regularnie, ale nie na siłę....przy poprzednim blogu tak się zakręciłam, że chciałam wstawić co dzień, a to oczywiście nie zawsze jest możliwe. Czasem może więc zdarzyć się tydzień czy dwa bez wpisów....bo jak już powiedziałam nic na siłę i wsłuchanie się w siebie. Teraz to chyba z grubsza tyle, jak mi się coś przypomni to jeszcze słowem wstępu Wam napiszę. Bo kotłuje mi się coś jeszcze, ale muszę to jakoś usystematyzować. Zapraszam wiec na pierwszy przepis.
Będzie to oczywiście ciasto. Uwielbiam piec i jeść. I gubi mnie to. Dlatego na blogu będą się pojawiać ciasta w odchudzonej wersji, z małą ilością tłuszczu i bez białego cukru
Biszkopt:
2 jajka rozm. M
4 łyżki erytrolu
2 łyżki mąki
15 g kakao
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 łyżki wody lekko gazowanej
Krem czekoladowy z dyni:
70 g daktyli suszonych
400 g puree z dyni
50 g masła orzechowego
15 g kakao
2 łyżki erytrolu
Dodatkowo:
Garść borówek
50 g gorzkiej czekolady
Biszkopt:
Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na pianę, następnie stopniowo dodawać erytrol . W kolejnym kroku dodawać po 1 żółtku cały czas mieszając. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i kakao, przesiać do masy jajecznej. Delikatnie wymieszać. Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia i wylać biszkopt. Piec w 170 st około 10-12 minut. Wyjąć z piekarnika i ostudzić.
Krem:
Daktyle zalać szklanką wrzątku i zostawić na 2 godziny.
*Jeśli korzystasz z puree mrożonego, należy je odmrozić. Najlepiej zrobić to na sicie.
* puree z dyni przygotować w następujący sposób: dynię pokroić na mniejsze kawałki, przełożyć na blachę od piekarnika i upiec do miękkości. Wyjąć, ostudzić i oddzielić od skórki, zmiksować na gładko blenderem.
Do miski przełożyć puree z dyni, daktyle, masło orzechowe i kakao. Zmiksować. Gdyby miksowanie było utrudnione należy dodać 2- 3 łyżki wody z moczenia daktyli oraz erytrol. Zmiksować na gładko.
Składanie:
Na paterze ułożyć biszkopt. Krem przełożyć do rękawa cukierniczego i wycisnąć krem. Ułożyć borówki. Wstawić do lodówki na 3-4 godziny.
Dekoracje:
Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Przełożyć do woreczka foliowego strunowego i wycisnąć dowolne wzory. Ja przygotowałam łabędzie. Na papierze do pieczenia zrobić spory kleks czekolady i przeciągnąć widelcem. Od środka w prawą stronę. Następnie uformować szyję. Gdy łabędzie zastygną wbić w krem czekoladowy.
Smacznego!
Ciasto w całości miało 789 g i 926 kcal. Dekoracje można pominąć lub przygotować ją i po prostu jej nie zjadać, aby ograniczyć słodkie.