sobota, 30 stycznia 2021

Jarzynowa grochówka

Dzień dobry. 
U nas od rana pełno śniegu, biało aż miło. Pewnie córcie wyciągną mnie na lepienie bałwana. A po zabawie na świeżym powietrzu i na mrozie doskonale sprawdzi się rozgrzewająca zupa. Proponuję Wam grochówkę. Ale spokojnie nie będzie to zupa na boczku z kiełbasą, ale zupa pełna warzyw. 
I naprawdę jest pyszna. Myślę, że dodatek białej kapusty nadaje jej ciekawy smak. I naprawdę nie brakuje mięsa w tym daniu. Przekonajcie się sami. Udanego weekendu:)






100 g suchego grochu ( połówki)

1 cebula

2 ząbki czosnku 

1 mała pietruszka 

1 marchewka 

120 cukinii

2 łodygi selera naciowego 

175 g kapusty białej 

2 łyżki oleju rzepakowego

1 łyżka koncentratu pomidorowego 

1/2 łyżeczki papryki ostrej 

Szczypta suszonych płatków chili

1/2-1 łyżeczki soli

1 łyżeczka suszonego majeranku 



Groch moczyć przez noc w wodzie. Kolejnego dnia odcedzić z tej wody. 

Cebulę pokroić w małą kostkę. Czosnek pokroić w cienkie plasterki. Cukinię, marchewkę ,pietruszkę i seler pokroić w drobną kostkę. Kapustę poszatkować drobno. W garnku rozgrzać olej. Wrzucić cebulę i czosnek. Po 2 minutach dodać paprykę i płatki chili. Po kolejnej minucie wrzucić wszystkie rozdrobnienie warzywa z wyjątkiem kapusty. Dodać odcedzony groch. Podsmażyć całość 3-4 minuty, po czym zalać 1,5 litrem wody. 

Zagotować.  Po około 10 minutach od zagotowania wrzucić kapustę i dać 1/2 łyżeczki soli. Gotować do miękkości warzyw. Na 5 minut przed końcem gotowania dodać koncentrat. Skosztować czy zupa jest wystarczająco słona, w razie konieczności jeszcze doprawić. Wyłączyć zupę i wrzucić majeranek i wymieszać. 





100 g zupy to 37 kcal

Smacznego!

piątek, 29 stycznia 2021

Prosty biszkopt z kremem czekoladowym z dyni (bez cukru)

 Witam.

Zanim podzielę się z Wami moim pierwszym przepisem ,zacznę od tego, że troszeczkę opowiem o sobie i o tym czego oczekuję po tym blogu. Jestem kobitką, która nieubłaganie zbliża się do 40-stki. Dokładnie brakuje mi do niej 2 lata.....przyszła więc pora aby się za siebie zabrać...znowu...czemu znowu? Ponieważ przeszło 5 lat temu również przeszłam podobną walkę i to naprawdę ze świetnym skutkiem. Zrzuciłam wtedy 20 kg. Ale po pierwsze byłam młodsza, po drugie byłam na innym etapie życia niż teraz....teraz przybrałam 15 kg z tego co wcześniej zgubiłam. I zaczyna mi to doskwierać, nie tylko z powodów estetycznych. Dlatego postanowiłam w ciągu roku w zdrowy i niezwariowany sposób osiągnąć wagę 70 kg. Czemu w niezwariowany??? bo ja jak się czegoś podejmę, zwłaszcza gdy ma to związek z gotowaniem to świruję na maksa. Mogłabym gotować i wstawiać przepisy...tak wstawiać, bo kiedyś już prowadziłam bloga z "chudszymi" danami. Niestety domena została zlikwidowana i blog przepadł. Tak więc podejmuję kolejną próbę prowadzenia bloga o zmienianiu nawyków żywieniowych- moich. Od razu zastrzegam, że nie jestem żadnym dietetykiem, lekarzem itd...jestem listonoszką po ekonomii 😋 wszystko wiec co tu się znajdzie to moje wymysły, które mnie służą. Co nie znaczy, że dla Was nie będą dobre. Trzeba się wsłuchać w siebie. Ja dopiero od jakiegoś czasu się tego nauczyłam. Że powinnam robić/jeść/gotować to co mnie służy, a nie to  co jest modne. Dlatego każde konstruktywne rady wysłucham, być może przetestują, ale jeśli ktoś chce mi powiedzieć, że źle robię bo źle robię to niech od razu odpuści sobie hejt i nic nie wypisuje. 

Jeszcze jedno zdanie odnoście pojawiania się postów. Będę starała się to robić w miarę możliwości regularnie, ale nie na siłę....przy poprzednim blogu tak się zakręciłam, że chciałam wstawić co dzień, a to oczywiście nie zawsze jest możliwe. Czasem może więc zdarzyć się tydzień czy dwa bez wpisów....bo jak już powiedziałam nic na siłę i wsłuchanie się w siebie. Teraz to chyba z grubsza tyle, jak mi się coś przypomni to jeszcze słowem wstępu Wam napiszę. Bo kotłuje mi się coś jeszcze, ale muszę to jakoś usystematyzować. Zapraszam wiec na pierwszy przepis.

Będzie to oczywiście ciasto. Uwielbiam piec i jeść. I gubi mnie to. Dlatego na blogu będą się pojawiać ciasta w odchudzonej wersji, z małą ilością tłuszczu i bez białego cukru






Biszkopt:

2 jajka rozm. M

4 łyżki erytrolu 

2 łyżki mąki 

15 g kakao 

1/2 łyżeczki proszku do pieczenia 

2 łyżki wody lekko gazowanej

Krem czekoladowy z dyni:

70 g daktyli suszonych

400 g puree z dyni 

50 g masła orzechowego 

15 g kakao 

2 łyżki erytrolu 

Dodatkowo:

Garść borówek 

50 g gorzkiej czekolady 


Biszkopt:

Białka oddzielić od żółtek. Białka ubić na pianę, następnie stopniowo dodawać erytrol . W kolejnym kroku dodawać po 1 żółtku cały czas mieszając. Mąkę wymieszać z proszkiem do pieczenia i kakao, przesiać do masy jajecznej. Delikatnie wymieszać. Tortownicę wyłożyć papierem do pieczenia i wylać biszkopt. Piec w 170 st około 10-12 minut. Wyjąć z piekarnika i ostudzić.

Krem:

Daktyle zalać szklanką wrzątku i zostawić na 2 godziny. 

*Jeśli korzystasz z puree mrożonego, należy je odmrozić. Najlepiej zrobić to na sicie.  

* puree z dyni przygotować w następujący sposób: dynię pokroić na mniejsze kawałki, przełożyć na blachę od piekarnika i upiec do miękkości. Wyjąć, ostudzić i oddzielić od skórki, zmiksować na gładko blenderem. 

Do miski przełożyć puree z dyni, daktyle, masło orzechowe i kakao. Zmiksować.  Gdyby miksowanie było utrudnione należy dodać 2- 3 łyżki wody z moczenia daktyli oraz erytrol. Zmiksować na gładko. 

Składanie:

Na paterze ułożyć biszkopt. Krem przełożyć do rękawa cukierniczego i wycisnąć krem. Ułożyć borówki. Wstawić do lodówki na 3-4 godziny. 

Dekoracje:

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. Przełożyć do woreczka foliowego strunowego i wycisnąć dowolne wzory. Ja przygotowałam łabędzie. Na papierze do pieczenia zrobić spory kleks czekolady i przeciągnąć widelcem. Od środka w prawą stronę. Następnie uformować szyję.  Gdy łabędzie zastygną wbić w krem czekoladowy. 

Smacznego!

Ciasto w całości miało 789 g i 926 kcal. Dekoracje można pominąć lub przygotować  ją i po prostu jej nie zjadać, aby ograniczyć słodkie.